Uwielbiamy „Bardzo głodną gąsienicę” Erica Carle’a.
Była to pierwsza kupiona dla Olusia książeczka. Jego i tylko jego. Kupiłam ją na targach książki, gdy Oluś miał 10 miesięcy. I historyjka o gąsienicy rośnie razem z moim synkiem.
Za co ją lubimy?
Za to, że najpierw służyła do tarmoszenia i gryzienia, a nawet rzucania:
Za to, że można ją przeglądać i od przodu i od tyłu i od środka.
Za to, że można wkładać małe paluszki w otworki wygryzione przez bardzo głodną gąsienicę.
Za to, że można uczyć się z nią liczyć.
Za to, że można uczyć się z nią kolorów i poznać dni tygodnia.
Za to, że możemy odróżnić dzień od nocy.
Za to, że można poznać różne owoce i wyliczać, co zjadła gąsienica. Olusiu, co zjadła gąsienica: ” zjadła lizaka i kisonego ogolka i jesce sera zjadla i kabachy tlochu tamtej.”
Uwielbiamy ją także za to, że z małego jajeczka najpierw wyrosła na „wielką i tłustą gąsienicę”, potem zbudowała kokon,
a na końcu zamieniła się w przepięknego motyla.
Uwielbiamy ją także:
– za wytrzymałe kartki,
– za piękne, przejrzyste i zabawne ilustracje
– i za to, że możemy do niej wracać, kiedy tylko chcemy.
A Wy za co lubicie „Bardzo głodną gąsienicę”?
Wpis powstał w ramach projektu:
Jeszcze za to, że wyliczanki smakołykowe można kontynuować wg upodobań i w pełnej dowolności… 🙂 U nas takie same przygody z tą książeczką :)))
PolubieniePolubione przez 1 osoba